Po
artykule o historii
krzyża
na Harcerskiej Górze
w Uniegoszczy, w którym zawarłem przekaz proboszcza
Nowogrodźca
Franza Micke z 1844 roku, iż
krucyfiks
został
ustawiony w 1683 roku, co
z
kolei prof.
Władysław Bochnak
zinterpretował
jako
symbol zwycięstwa w Bitwie pod Wiedniem, usłyszałem
od jednego z kolegów słowa zdziwienia - czemu mieszkańcy Lubania
mieliby przejmować się czy brać udział w tak odległych od nas
wydarzeniach? Wobec tego przygotowałem krótką informację o tym,
iż jednak mieszkańcy Lubania, poddani cesarstwa niemieckiego, brali
czynny udział w działaniach wojennych nad Dunajem i w Kotlinie
Węgierskiej.
Lubańscy mieszczanie w drodze na wojnę turecką. Ciekawe, że w dłoniach zamiast broni dzierżą klucze (Źródło: Rund um Lauban).
Zanim
przejdę do opisu walk związanych z ekspansją turecką na
Bałkanach, a następnie także w krajach naddunajskich wspomnę, iż
w
pamięci mieszkańców Dolnego Śląska i
Czech
pozostały spustoszenia jakie
dokonały inne egzotyczne hordy, a mianowicie zagony
najeźdźców mongolskich w 1241 roku.
To właśnie w tym roku, 9 kwietnia miała miejsce bitwa pod Legnicą,
w której życie straciło wielu mieszkańców Dolnego Śląska, w
tym sam książę Henryk Pobożny. W ten sposób została złamana
potęga Piastów śląskich, także nad Kwisą. Nawet w kronikach
sąsiedniego Nowogrodźca znajduje się legenda, a być może
wspomnienie prawdziwej historii, iż na krótko przed bitwą legnicką
pojmano pod miastem szpiega tatarskiego, którego poddano torturom, a
następnie zgładzono. W
tym czasie siły sprzymierzonego
króla
czeskiego Wacława (ks. Henryk był jego szwagrem) stacjonowały
dzień drogi od bitwy, w
pobliżu granic Śląska,
według jednych
na przedpolu Sudetów, według
innych,
że gdzieś
pomiędzy
Lubaniem a Zgorzelcem. I
znowu według niektórych historyków, po zwycięskiej
bitwie,
w końcu kwietnia 1241 roku niewielkie oddziały mongolskie
miały ponoć dla zmylenia przeciwnika ruszyć na Górne Łużyce,
dzięki czemu zmyliły i odciągnęły wojska króla
Wacława
w
kierunku Miśni (7
maja był w twierdzy Konigstein nad Łabą),
a w tym
czasie główne siły mongolskie
wtargnęły bez walk na Morawy i dalej
na Węgry.
Tradycja
udziału w bitwie
pod
Legnicą zachowała
się wśród rodziny von Nostitz, właścicieli kilku wsi wokół
Lubania. Otóż należeli oni do
tzw. „Vettern von Wahlstatt” czyli
„kuzynów spod Legnickiego Pola” - było to sześć rodów, które
nawiązywały w swoich
dziejach
rodowych
do udziału ich przodków w
tej
bitwie
i do przetrwania po niej zaledwie po jednym
potomku
męskim
z każdego z rodów.
Mapa
przedstawiająca kierunki ruchu oddziałów mongolskich, jeden z nich miał udać się
po bitwie pod Legnicą także na Górne Łużyce. Źródło: Atlas historii Polski, 2006.
Wracając
jednak do kwestii tureckiej. Wydaje
się, iż Lubań tak odległy od Bałkanów i Węgier nie został w
żaden sposób dotknięty wojnami prowadzonymi z Turcją. Było
jednak odwrotnie. Lubańscy mieszczanie mieli swój udział w kilku
wojnach z Turcją, jak chociażby w I wojnie 1525-41, w tym w obronie
Wiednia w 1529 roku. Według nie potwierdzonego źródła,
przedstawionego na początku XVII wieku przez cesarskiego kronikarza,
o niestety dość wątpliwej reputacji, pochodzącego z Lubania –
Abrahama Hossemanna, na prośbę króla Ferdynanda i dowódcy
polowego elektora Fryderyka II stawiło się pod Wiedniem wielu
rycerzy, w tym dwaj
rycerze z okolic Lubania – Melchior von Nostitz, a także Siegmund
von Gersdorf.
Podczas tej pierwszej wojny z Turcją miasta górnołużyckie
niejednokrotnie były wzywane przez królów do udzielenia pomocy.
Chociażby w 1522 roku król Ludwig zażądał od Sześciu Miast
amunicji i żołnierzy, w 1525 roku miasto oddało królowi swoją
armatę oraz 30 kul i proch do niej (na pamiątkę w 1540 roku tę
scenę namalowano wewnątrz nowego ratusza). Podczas oblężenia
Wiednia w 1529 roku codziennie bił
dzwon na wieży kościelnej, a gdy
następowało jego uderzenie mieszkańcy w tym czasie musieli padać
na kolana i modlić się o zwycięstwo, dlatego też zwano go
„dzwonem
tureckim”
(Türckenglocke).
Po 24 dniach Turcy odstąpili od oblężenia.
W
1532 roku król zażądał od miast górnołużyckich 350 piechurów,
w tym 24 z Lubania i 4 konnych wraz z czterokołowym wozem wojskowym.
W 1534 i 1538 Lubań musiał wpłacić do kasy królewskiej znaczne
sumy na poczet wojen tureckich. W nagrodę w 1540 roku w podzięce za
udział w wojnie zostało z królewskiego skarbca sfinansowane pomalowanie nowego ratusza w Lubaniu, którego
budowa rozpoczęła się rok wcześniej.
W
ostatnim roku I wojny turecko-austriackiej, w 1541 roku mieszczanie
Lubania wystąpili do króla o nadanie nowego herbu, ofiarowując w
zamian dalszą pomoc w wojnie przeciw Turcji. Król Ferdynand nadał
miastu nowy przywilej herbowy (w ratuszu w sali ślubów znajduje się
na zworniku sklepienia herb jeszcze sprzed zmiany) oraz dał miastu
możliwość używania czerwonej pieczęci. Tak na marginesie czasem
czerwony kolor z herbu i flagi Lubania określa się mianem
„czerwieni tureckiej” (czerwony barwnik wytwarzany z marzany
barwierskiej uprawianej nad lubańskimi młynówkami i Kwisą). Rok
później, w 1542 roku, ku pokrzepieniu do walki z Turkami Małgorzata
von Zedlitz, przeorysza klasztoru magdalenek w Nowogrodźcu
zobowiązała mieszczan i mieszkańców wsi klasztornych do udziału
w specjalnym nabożeństwie w południe na dźwięk dzwonów.
Fragment kroniki z 1612 roku Abrahama Hossmana, cesarskiego pisarza z Lubania, dotyczący Sigmunda Gersdorfa z Lubania, który miał zginąć w obronie Wiednia.
Abraham
Hossman w
1612 roku przytoczył
także wzmiankę jaką znalazł podobno w księgach w klasztorze w
Lubomierzu, iż niejaki Sigmund
von Gersdorf (na
marginesie nieznany z innych kronik)
miał
być przez okres 13 lat przed
pierwszym oblężeniem Wiednia (1529),
dowódcą obrony Wiednia (Stadt- und Burghauptmann). Miała ponoć mu
w tym pomóc znajomość tego typu umocnień w Lubaniu. Zygmunt miał
jednakże zginąć od pocisku już podczas pierwszego natarcia Turków
i został pochowany w katedrze Św. Stefana w Wiedniu. Niestety, ale
inne, bardziej wiarygodne przekazy nie znają takiego dowódcy.
Najbliżej Lubania w tym okresie mieszkał Siegsmund von Gerdorf z
Gerlachsheim (Grabieszyc). Już jego ojciec, też o takim imieniu,
miał w 1428 roku walczyć przeciwko husytom. Siegsmund z Grabieszyc
posiadał wraz z bratem Fabianem jeszcze wieś Günthersdorf
(Godzieszów), którą sprzedał w 1515 roku (ich siostra owdowiała
i zmarła w Nysie). Od tej pory słuch o nim ginie, choć pozostawił
potomków. Niestety więcej danych o nim się nie zachowało, może
więc to był legendarny nadzorca murów Wiednia?
Ciekawostka:
na czerwonej barwie w herbie Lubania, nadanym w 1541 roku przez króla
Ferdynanda za pomoc w wojnie z Turcją i herbie rodu von Gersdorf
znajduje się podobny roślinny motyw graficzny. Przypadek czy coś więcej?
Również
w przypadku wspomnianego Melchiora
von Nostitz
zachodzi wielkie prawdopodobieństwo pomyłki Hossmanna. W tym
okresie Melchior von Nostitz jest znany (ojciec i syn o tym samym
imieniu, pierwszy zmarł 1513, drugi 1541), ale z okolic Lubinia (auf
Ransen und Dammitsch – Ręszów i Dębiec), być może więc
kronikarz błędnie odczytał Lubin (Luben) jako Lubań?
Pomimo,
iż Lubań był daleko od wydarzeń nad Dunajem to docierały tutaj
odgłosy tej wojny, także w postaci branek. W 1679 roku Johann
von
Uchtritz (mąż
Elisabeth Eleonore von Nostitz, córki Johanna Hartwiga z Radostowa)
właściciel
Łagowa nad Kwisą, który brał udział w jakiś potyczkach na
granicy z Turcją, przywiózł Turczynkę. Została ona ochrzczona w
kościele w Nawojowie Łużyckim. Po chrzcinach kobieta została
podarowana pani von Braun z Sobótki (Zobten), gdzie miała zostać
pokojówką.
Ciekawa
wzmianka o czasach V wojny z Turcją pochodzi z 1682 roku, a więc
na rok przed kluczową bitwą pod Wiedniem. Wówczas do Lubania
przywieziono młodą Turczynkę i 14 czerwca w kościele parafialnym
Św. Trójcy została ochrzczona przez pastora Muscoviusa (potem
zawieziono ją do Lwówka Śląskiego).
16
lipca
1683 król
Johan Georg III zatwierdził miastu wszystkie przywileje, zapewne w
celu zachęcenia
mieszczan do pomocy w właśnie
rozpoczętej
kolejnej, V wojnie
z Turcją. W tym samym roku wzmocniono mury wokół miasta, a przed
bramami
ustawiono mosty zwodzone. W
sierpniu w Lehmgruben
(dawna kopalnia iłów przy ul. Izerskiej) przed Bramą Bracką
przeprowadzono szkolenie strzeleckie i musztrę wśród mieszczan. Podczas
bitwy po Wiedniem lubańscy wojacy służyli pod komendą
wspomnianego księcia elektora (Kurfürst) Johanna Georga von
Sachsen, który ruszył na pomoc cesarzowi wraz z 10. tysięczną
armią. Po bitwie pod Wiedniem, w październiku na kwaterunek do
Lubania przybyło 130 wojaków pod dowództwem kapitana von Kyau,
którzy brali udział w bitwie. Wśród nich było wielu rannych.
Mosty zwodzone w XVII wieku wykonano zapewne przed wszystkimi barbakanami. Później zastąpiono je stałymi mostami. Na rycinach ukazana Brama Nowogrodziecka (znajdowała się przed wejściem do dzisiejszego kościoła Św. Trójcy przy ul. Wrocławskiej) na początku i w końcu XVIII wieku.
Z
przedstawionych wyżej opisów wynika, iż mieszczanie
XVI-XVII-wiecznego Lubania czuli z jednej strony trwogę przed
janczarami tureckimi, z drugiej strony ten strach napędzał ich do
aktywnego wspierania działań wojennych na południu, a także
do przygotowań do obrony Lubania poprzez szkolenia mieszczan w
obsłudze broni
(zapewne w większości członków gildii strzeleckiej) oraz do
wzmacniania systemu obronnego miasta. Odsiecz Wiedeńska polskiego
króla Jana III Sobieskiego jednakże skutecznie odparła tureckie
zamysły opanowania Europy.
Tomasz Bernacki, wrzesień 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz