Historia Krzyża Cierpienia na Przedmieściu Zgorzeleckim



We współczesnym Lubaniu zachowało się niewiele obiektów małej architektury z dawnych wieków. Najstarsze tego typu budowle związane były z wykonywaniem prawa, jak tzw. krzyże i kapliczki pokutne czy pręgierze. Nieco później poza miastem stawiano także różnorodne krzyże, przeważnie przez ludność katolicką. Odrębną grupę stanowiły budowle i figury sakralne przy kościołach czy klasztorach, a na cmentarzach piękne nagrobki. Wysyp różnorodnych słupów, pomników czy fontann to już czasy bardziej nowożytne, zapoczątkowane ustawieniem czterech słupów poczty saksońskiej w XVIII wieku. Z najciekawszej, najstarszej grupy zachowane są dziś obiekty z Uniegoszczy np. krzyż pokutny przy ul. Kolejowej i być może drugi wkomponowany w mur wokół kościoła p.w. Narodzenie NMP. Wieś ta jednakże dopiero od niedawna stanowi część Lubania. Jeszcze w XIX wieku wzmiankowano w samym Lubaniu kamienny krzyż pokutny w murze cmentarza przy kościele Naszej Pani Ukochanej, niestety zniknął w 1888 roku po rozbiórce muru. Niegdyś na rogatkach miasta od strony Zgorzelca znajdowały się jeszcze dwie inne budowle, których powstanie wiąże się z ciekawymi, choć smutnymi opowieściami. Pomimo, iż obiektów tych już nie ma, myślę, że warto przypomnieć ich historię.




Dla średniowiecznego Lubania największym zagrożeniem były pożary i różnorodne zarazy. Jeden z największych pożarów w historii miasta wybuchł w niedzielę wieczorem, podczas nieszporów, 14 maja 1487 roku. Ogień został zaprószony w zabudowaniach należących do rajcy miejskiego Lorenza Zeidlera (Rynek 1). Według kronikarzy iskra pochodziła z oficyny (Hinterhaus) wskutek nieostrożnego obchodzenia się z ogniem pod kadzią, w której warzono piwo. Według innych wersji pożar wzniecił Jacob Brendler lub został wywołany przez nieznanego podpalacza. Zastanawiam się czy wspomniany Jacob nie był spokrewniony z Hieronimusem Brendlerem, który był w tym czasie właścicielem gospody „Löwen” na rogu Rynku i Badergasse (Rynek 14?). Tak czy inaczej, w ogniu spłonęła większość zabudowań miasta, a także udusiło się dymem 17 mieszkańców. Przerażony tym wydarzeniem, wówczas już 72 letni Lorenz (łac. Laurentius, pol. Wawrzyniec), wyruszył jeszcze w tym samym roku wraz kilkoma innymi mieszczanami z rady w podróż do króla węgierskiego Macieja Korwina (w latach 1469-90 także antykróla Czech). Chciał prosić o ułaskawienie dla miasta i zwolnienie z czynszów i powinności na rzecz króla, co umożliwiłoby odbudowę miasta. Była to w zasadzie bardziej piesza pielgrzymka niż typowa podróż, gdyż wędrował tylko z małym tobołkiem na plecach. Ponoć dotarł do Budy. Wyprawa przyniosła  pozytywny skutek, a Georg von Stein, pełniący wówczas funkcję landwójta górnołużyckiego (1481-90), a także landeshauptmanna księstwa świdnicko-jaworskiego zwolnił w imieniu króla miasto na 15 lat z czynszów i powinności (z możliwością przedłużenia jeszcze o 5 lat). Ciekawe, iż po pożodze dalej ufano Lorenzowi i powierzono mu obowiązki burmistrza, zastępując burmistrza Matheusa Schleiffa.

 Odcięty dawny odcinek ulicy Zgorzeleckiej, przy którym stały lubańskie stodoły, a obok ich elende Kreutz. Obecnie fragment skweru koło pawilonu Kaufland. Fot. T.Bernacki, 2019.

Lorenz Zeidler (1415-1516) – lubański mieszczanin, choć tradycja rodzinna głosiła, iż pochodzą ze szlacheckiego rodu Rosenberg (Zeidler von Rosenberg gennant). Jego ojcem był Conrad Zeidler, rajca i sześciokrotny burmistrz Lubania, który zginął na stokach lubańskiego Köpel Berg w bitwie z husytami 16 maja 1427 roku. Matka, Benigna (lub Regina) von Haugwitz, była z kolei córką innego burmistrza Lubania, rycerza Stephana von Haugwitz (1417,1424, 1427). Jako najstarszy z czterech braci otrzymał ojcowiznę. Dość późno zaangażował się w sprawy miejskie, gdyż dopiero w 1467 roku, w wieku 52 lat, został po raz pierwszy rajcą miejskim, a następnie kilkakrotnie burmistrza miasta (1471,1480, 1481, 1487). W międzyczasie pełnił także funkcję sędziego miejskiego (wzm. 1481, 1483). Kronikarze zapamiętali go jako sprawiedliwego i surowego sędziego. Chociażby w 1481 roku wtrącił do wieży (Brackiej?) rycerza Christopha von Hoberga ze Sławnikowic (Kieslingswalde) za zabicie po pijanemu swojego służącego i to na dodatek właśnie w karczmie w domu Lorenza (wypuścił go w następnym roku). Pomimo pożaru, który zaczął się w jego domu, później jeszcze siedmiokrotnie rajcy wybierali go na urząd burmistrza (1490, 1493, 1496, 1500, 1503, 1506, 1511). Gdy wybierano go po raz ostatni w 1511 roku miał już 96 lat! Zmarł w wieku 101 lat, w maju 1516 roku. Został pochowany w kościele franciszkańskim Św. Krzyża w pobliżu wieży dzwonniczej, niedaleko od swego ojca Conrada. Ze związku ze szlachcianką Magdaleną von Salza miał kilkoro dzieci, jednakże znani są tylko dwaj synowie – Martin I oraz Urban, a także córka Regina, która w 1506 roku wstąpiła do klasztoru magdalenek, by w 1548 zostać jego przeoryszą.




Herb rodu von Zeidler miał dwie różne wersje, niestety znane tylko z opisów. W jednej była to róża stojąca na potrójnym pagórku (1416), w drugiej wersji była to potrójna róża na pagórku (XVI wiek). Prawdopodobnie obie te wersje zachowały się w herbie zgorzeleckich rodów - w klejnocie herbu rodu von Rosenberg  i herbie rodu von Rosen (Rössler), a także pruskiego rodu Rosenberg, wywodzącego się z Śląska.

Według kronikarzy, aby uczcić szczęśliwy powrót z Węgier do Lubania Lorenz Zeidler ufundował 14 września 1490 roku w dzień Podwyższenia Krzyża Pańskiego tzw. elende Kreuz. Nie znamy dokładnego wizerunku tej fundacji, nie zachowały się żadne grafiki. Pozostał jedynie dość lakoniczny zapis, iż miał to być stalowy krzyż z ukrzyżowanym Chrystusem, któremu towarzyszyli ukrzyżowani dwaj złodzieje (ein eiseners Kreutz nebst den beiden Schächern). W okresie późnego średniowiecza tego typu fundacje wykonywane były przede wszystkim w formie kamiennych kapliczek lub kamiennych płyt, wmurowanych lub zamocowanych na ścianach np. kościołów lub murach. Informacja, iż była to forma stalowych krzyży jest więc nieco zaskakująca, częściej stalowe odlewy znajdowały się wewnątrz kapliczki lub był to krzyż na kamiennym postumencie (co w tym przypadku też bym nie wykluczał). 



Dawna kapliczka średniowieczna (Wegkapelle) przy Galgengasse w Gorlitz. Zniszczona w końcu XX wieku.

Treść fundacji nie jest zaskakująca, gdyż dominowała w okresie średniowiecznym, a więc symbol Golgoty (od tego niem. Galgen - szubienica) – ukrzyżowanego Chrystusa i po jego bokach na krzyżach dwóch łotrów. Zwrot elende Kreutz można tłumaczyć jako „krzyż niedoli, nędzy, cierpienia”. Jego nazwę kronikarze wyjaśniali trudami, jakie przeszedł podczas tej wędrówki Lorenz i szczęśliwego powrotu do domu. 



Opis ustawienia elende Kreuz w Kronice Lubania Martina Bohemusa (1593). Zbiory AP Bolesławiec.

Tradycja stawiania krzyży po powrocie z długotrwałych pielgrzymek czy niebezpiecznych podróży w średniowieczu znana była głównie w Europie Środkowej, zwłaszcza w jej niemieckojęzycznej części. Osobiście jednak zastanawiam się czy Lorenz nie czuł się po części winny tragedii Lubania i czy ustawienie krzyża nie było ukazaniem swojego cierpienia i próby częściowego oczyszczenia z winy? W tym więc sensie jego ustawienie byłoby nieco zbliżone do stawianych krzyży pokutnych przez sprawców różnorodnych zbrodni. Przypomnę jak ten proces wyglądał w przypadku zbrodni - sprawca musiał zadośćuczynić ofierze (przeważnie rodzinie), następnie udać się w pielgrzymkę do miejsca świętego, a wystawienie krzyża stanowiło ostatni element pokuty. Stawiano go ku pamięci, uwadze i przestrodze potomnych. Miał również skłaniać przechodniów do modlitwy za dusze sprawcy i ofiary. Krzyż był więc symbolem pojednania sprawcy z ofiarą. Mamy w naszej historii wszystkie te elementy - Lorenz starał się o odbudowę miasta (pozyskał środki, pomógł poszkodowanym), udał się w „pielgrzymkę” na Węgry (tak to określają kronikarze - „Pilgerreise, Pilgerfahrt”), a następnie po powrocie ufundował krzyż. Widać mieszczanie mu wybaczyli skoro w tym samym, 1490 roku, powołali Lorenza ponownie na urząd burmistrza. Odbudowa miasta trwała wiele lat, a Lorenz  jeszcze sześciokrotnie piastował obowiązki burmistrza miasta, po raz ostatni w 1511 roku, gdy miał już 96 lat! Zmarł w wieku 101 lat, w maju 1516 roku. Został pochowany w kościele franciszkańskim w pobliżu wieży dzwonniczej, niedaleko od swego ojca Conrada Zeidlera (zginął w 1427 w bitwie z husytami).



Rozdroże przy ostatnich stodołach, skrzyżowanie dawnych ulic Zgorzeleckiej, Haudengasse (dzisiejsza Cmentarna) i ścieżki po lewej (dzisiejsza Działkowa, do 1945 r.  Neuland Str.). 



Według lubańskiego historyka J.G. Gründnera (1846) krzyż stanął na placu przy jednej z ostatnich stodół miejskich przy ulicy Zgorzeleckiej. Miejskie stodoły znajdowały się za ostatnimi zabudowaniami ulicy Zgorzeleckiej (Görlitzer Gasse). Trzymano w nich siano dla owiec, zboże, a także na zimę zapędzano owce z pobliskiego Owczego Wzgórza (Schäfer Berg, obecnie Osiedle Willowe). Stodoły te były kilkakrotnie wspominane w kronikach miasta, chociażby gdy 25 września 1571 roku trzej robotnicy, którzy za dnia młócili w nich zboże, zakradli się nocą przy świetle księżyca i skradli nieco zboża. Za karę 22 października zostali powieszeni na szubienicy na Galgen Berg. Częściej jednak pisano o nich przy okazji ich pożarów. Stodoły te, w liczbie 19, spłonęły w 1774 roku, podobnie w październiku 1824 roku i w okresie międzywojennym, po czym zostały odbudowane na nowo jako murowane. W III ćwierci XIX wieku zbudowano także kilka stodół przy dzisiejszej ulicy Cmentarnej (Hauden Gasse), część z nich zachowała się do dziś (przebudowane na mieszkanie). Większość stodół była uszkodzona podczas walk o Lubań w marcu 1945 roku, a następnie zostały wyburzone podczas budowy nowego odcinka ulicy Kopernika.

 Lubańskie stodoły na rycinach. W 1928 roku płonęły po raz kolejny. RuL nr 3, 1935.



Ustawienie krzyża symbolizującego Golgotę (tzw. Miejsce Czaszek, błędnie współcześnie kojarzone z górą) wyraźnie nawiązuję do średniowiecznej tradycji stawiania kapliczek czy krzyży po powrocie z pielgrzymek (tradycja ta oczywiście wywiodła się z pielgrzymek do Jerozolimy). I co ciekawe odległość ich ustawienia miała nawiązywać do odległości w jakiej znajdowała się Golgota od murów Jerozolimy lub długości drogi krzyżowej (około 450-500 metrów). Taki przypadek był wzmiankowany np. we Wrocławiu, gdzie po powrocie z Jerozolimy w 1496 roku mieszczanin Peter Rindfleisch ufundował trzy krzyże, ustawione pomiędzy Bramą Mikołajską a kościołem Św. Mikołaja (czyli w rejonie Placu Solidarności) w odległości, w jakiej Golgota stała od murów Jerusalem. Na podstawie planu Wrocławia z 1562 roku można ocenić, iż ich odległość wynosiła 450-500 metrów od bramy miejskiej. Natomiast w Lubaniu odległość pierwszej stodoły miejskiej od Bramy Zgorzeleckiej wynosiła około 500 metrów, ostatniej 650. Generalnie chodziło o to, aby postawiona kapliczka znajdowała się na rogatkach miasta i witała, bądź żegnała gości Lubania.



Rycina Wrocławia B.Weirnera z 1562 roku z zaznaczonymi krzyżami na Przedmieściu Mikołajskim przy drodze prowadzącej do bramy miejskiej.

Dopóki ród trwał krzyże były odnawiane przez Zeidlerów. Tak było chociażby w 1587 roku, gdy odnawiał go Erasmus Zeidler (za K.G. Müllerem, 1818). Erasmus (1534-1597) był prawdopodobnie wnukiem Lorenca, synem Urbana. W kronice rodowej Martina Zeidlera (Zeidler Hausbuch) znajduje się wpis p.t. „Newen Crucifixes an der Görlitzer Strassen”, w którym opisał kolejne odnowienie krzyża. Krzyż ponoć był uszkodzony, a jego zły stan zagrażał zawaleniem. Został więc zdemontowany z jego polecenia (pełnił wówczas funkcję burmistrza), a w jego miejscu ustawiono 24 maja 1630 roku nowy krzyż. Martin Zeidler powierzył jego wykonanie rzemieślnikowi, mistrzowi rzeźbiarstwa i malarstwa Heinrichowi Thiele „aus Hessen von Eschwege” (z miasta Eschwege w Hesji). Do krzyża dołączono tablicę z inskrypcją. Po jej prawej stronie znajdowała się pieśń 12 z księgi 1 Lamentacji Jeremiasza:

“Wszyscy, co drogą zdążacie,                    O, ihr Alle, die ihr vorűbergehet,
przyjrzyjcie się, patrzcie,                            schauet doch und sehet,
czy jest boleść podobna                              ob irgend ein Schmerz sey,
do tej, co mnie przytłacza,                          wie mein Schmerz, der mich getroffen hat.
którą doświadczył mnie Pan,                      Denn der Herr hat mich voll Jammers gemacht
gdy gniewem wybuchnął.”                         Am Tage seines grimmigen Zorns”

Po lewej stronie tablicy umieścił werset 7 z Pierwszego Listu 1 Św. Jana;

“Krew Jezusa, Syna Jego,                                  “Das Blut Jesu Christi, des Sohnes Gottes,
oczyszcza nas z wszelkiego grzechu.”               Macht uns rein von aller Sűnde”

Poniżej dodał inskrypcję z rokiem ustawienia, opiekunów krzyża Chrystusa z rodu Zeidler, a także rok renowacji - “Imaginis Christ crucifixi Ao. 1490 positae, Curatores : Martinus I: Urbanus: Martinus III: ex gente Zeidlerorum Haered. CCSS. Reip. Patr. Adnot. Temp. Renov. m. Majo MDCXXX”.

W opisie tablicy niestety brak jest informacji z jakiego materiału była wykonana. Tak dużo treści wskazuje jednak na jej spore rozmiary (płyta kamienna?).

Słowa z tablicy o przytłaczającej boleści i wybuchu gniewu Pana (pożar?) jeszcze bardziej upewniają mnie o tym, iż Lorenz czuł się winnym tragedii miasta. Martin Zeidler, prawnuk Lorenza, w swej historii rodowej dodał też wzmiankę, iż mistrz Thiele mieszkał w Lubaniu. Wraz z kilkoma innymi mieszczanami został zabity 5 maja 1632 przez Chorwatów, którzy złupili miasto podczas wojny trzydziestoletniej. 

 Lubańskie stodoły na Przedmieściu Zgorzeleckim na rycinie z 1857 roku.

Jeszcze w 1756 roku krzyż stał na swoim miejscu. Według J.G. Gründnera w roku 1759 krucyfiks został zdemontowany i wywieziony do folwarku na Kamiennej Górze i tam zaginął, choć nie wiadomo dokładnie kiedy. Pastor K.G. Müller sądził w 1818 roku, że stało się to podczas wojny siedmioletniej, a dokładnie podczas jej epizodu śląskiego (1756-63). Mam na ten temat swoją teorię i uważam, iż krzyż został celowo usunięty przez miejscowych luteranów. Otóż w 1749 roku magdalenki ustawiły dwa krzyże w pobliżu swoich folwarków – jeden w Radogoszczy (dziś Lubań, rejon ul. Wiejskiej), drugi na Księginkach (później pochłonięty przez Królewskie Zakłady Kolejowe, folwark stał w pobliżu ZSP nr 2, byłej szkoły zawodowej przy ZNTK). Protestancka rada miasta stanowczo zaprotestowała przeciw krzyżom i nakazała ich usunięcie. Po dwóch latach walk ostatecznie krucyfiksy pozostały. Co ciekawe, w czasie procesu magdalenki powoływały się na stare tradycje ustawiania takich krzyży przy drogach i konkretny przykład stojącego jeszcze wówczas „elende Kreutz” - „In alten Zeiten hätten überall Kreuz gestanden, und es befande sich ja noch eins an den Scheunen vor dem görlitzer Thore”. Ostatecznie za magdalenkami stanął król Polski i Saksonii August III Sas, który wydał w 1751 roku dla nich pozytywny werdykt. W tej sytuacji wydaje mi się, iż luteranie wykorzystali zamieszanie wojny siedmioletniej i usunęli krzyż, przez który musieli zgodzić się na dwa kolejne, katolickie symbole.

Już dawno zniknęły krzyże, zarówno „elende Kreutz” z Görlitzer Gasse jak i krzyż stojący obok Kloster Vorwerk Kerzdorf. Historia jednak potrafi płatać figle. Z okazji wkroczenia w trzecie millenium mieszkańcy Lubania, tym razem katolicy, Polacy, niedaleko od dawnych krzyży, przy dzisiejszych ulicach Papieża Jana Pawła II i ulicy Leśnej, ufundowali nowe krzyże, będące symbolem korzeni Europy i drogowskazem na przyszłość.


Tomasz Bernacki, marzec 2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz