Dla średniowiecznego Lubania
największym zagrożeniem były pożary i różnorodne zarazy. Jeden z największych pożarów
w historii miasta wybuchł w niedzielę wieczorem, podczas nieszporów, 14 maja
1487 roku. Ogień został zaprószony w zabudowaniach należących do rajcy
miejskiego Lorenza Zeidlera (Rynek 1). Według kronikarzy iskra pochodziła z
oficyny (Hinterhaus) wskutek
nieostrożnego obchodzenia się z ogniem pod kadzią, w której warzono piwo.
Według innych wersji pożar wzniecił Jacob Brendler lub został wywołany przez
nieznanego podpalacza. Zastanawiam się czy wspomniany Jacob nie był
spokrewniony z Hieronimusem Brendlerem, który był w tym czasie właścicielem
gospody „Löwen” na rogu Rynku i Badergasse (Rynek 14?). Tak czy inaczej, w ogniu
spłonęła większość zabudowań miasta, a także udusiło się dymem 17 mieszkańców.
Przerażony tym wydarzeniem, wówczas już 72 letni Lorenz (łac. Laurentius, pol.
Wawrzyniec), wyruszył jeszcze w tym samym roku wraz kilkoma innymi mieszczanami
z rady w podróż do króla węgierskiego Macieja Korwina (w latach 1469-90 także
antykróla Czech). Chciał prosić o ułaskawienie dla miasta i zwolnienie z
czynszów i powinności na rzecz króla, co umożliwiłoby odbudowę miasta. Była to
w zasadzie bardziej piesza pielgrzymka niż typowa podróż, gdyż wędrował tylko z
małym tobołkiem na plecach. Ponoć dotarł do Budy. Wyprawa przyniosła pozytywny skutek, a Georg von Stein, pełniący
wówczas funkcję landwójta górnołużyckiego (1481-90), a także landeshauptmanna księstwa
świdnicko-jaworskiego zwolnił w imieniu króla miasto na 15 lat z czynszów i
powinności (z możliwością przedłużenia jeszcze o 5 lat). Ciekawe, iż po pożodze
dalej ufano Lorenzowi i powierzono mu obowiązki burmistrza, zastępując
burmistrza Matheusa Schleiffa.
Odcięty dawny odcinek ulicy Zgorzeleckiej, przy którym stały lubańskie stodoły, a obok ich elende Kreutz. Obecnie fragment skweru koło pawilonu Kaufland. Fot. T.Bernacki, 2019.
Lorenz Zeidler (1415-1516) – lubański mieszczanin, choć tradycja rodzinna głosiła, iż
pochodzą ze szlacheckiego rodu Rosenberg
(Zeidler von Rosenberg gennant). Jego ojcem był Conrad Zeidler, rajca i
sześciokrotny burmistrz Lubania, który zginął na stokach lubańskiego Köpel Berg
w bitwie z husytami 16 maja 1427 roku. Matka, Benigna (lub Regina) von
Haugwitz, była z kolei córką innego burmistrza Lubania, rycerza Stephana von Haugwitz
(1417,1424, 1427). Jako najstarszy z czterech braci otrzymał ojcowiznę. Dość
późno zaangażował się w sprawy miejskie, gdyż dopiero w 1467 roku, w wieku 52
lat, został po raz pierwszy rajcą miejskim, a następnie kilkakrotnie burmistrza
miasta (1471,1480, 1481, 1487). W międzyczasie pełnił także funkcję sędziego
miejskiego (wzm. 1481, 1483). Kronikarze zapamiętali go jako sprawiedliwego i
surowego sędziego. Chociażby w 1481 roku wtrącił do wieży (Brackiej?) rycerza
Christopha von Hoberga ze Sławnikowic (Kieslingswalde) za zabicie po pijanemu
swojego służącego i to na dodatek właśnie w karczmie w domu Lorenza (wypuścił
go w następnym roku). Pomimo pożaru, który zaczął się w jego domu, później
jeszcze siedmiokrotnie rajcy wybierali go na urząd burmistrza (1490, 1493,
1496, 1500, 1503, 1506, 1511). Gdy wybierano go po raz ostatni w 1511 roku miał
już 96 lat! Zmarł w wieku 101 lat, w maju 1516 roku. Został pochowany w
kościele franciszkańskim Św. Krzyża w pobliżu wieży dzwonniczej, niedaleko od
swego ojca Conrada. Ze związku ze szlachcianką Magdaleną von Salza miał kilkoro dzieci,
jednakże znani są tylko dwaj synowie – Martin I oraz Urban, a także córka
Regina, która w 1506 roku wstąpiła do klasztoru magdalenek, by w 1548 zostać
jego przeoryszą.
Herb rodu von Zeidler miał dwie różne wersje, niestety znane tylko z opisów. W jednej była to róża stojąca na potrójnym pagórku (1416), w drugiej wersji była to potrójna róża na pagórku (XVI wiek). Prawdopodobnie obie te wersje zachowały się w herbie zgorzeleckich rodów - w klejnocie herbu rodu von Rosenberg i herbie rodu von Rosen (Rössler), a także pruskiego rodu Rosenberg, wywodzącego się z Śląska.
Według kronikarzy, aby
uczcić szczęśliwy powrót z Węgier do Lubania Lorenz Zeidler ufundował 14
września 1490 roku w dzień Podwyższenia Krzyża Pańskiego tzw. elende Kreuz. Nie
znamy dokładnego wizerunku tej fundacji, nie zachowały się żadne grafiki.
Pozostał jedynie dość lakoniczny zapis, iż miał to być stalowy krzyż z
ukrzyżowanym Chrystusem, któremu towarzyszyli
ukrzyżowani dwaj złodzieje (ein eiseners
Kreutz nebst den beiden Schächern). W okresie późnego średniowiecza tego
typu fundacje wykonywane były przede wszystkim w formie kamiennych kapliczek
lub kamiennych płyt, wmurowanych lub zamocowanych na ścianach np. kościołów lub
murach. Informacja, iż była to forma stalowych krzyży jest więc nieco zaskakująca,
częściej stalowe odlewy znajdowały się wewnątrz kapliczki lub był to krzyż na
kamiennym postumencie (co w tym przypadku też bym nie wykluczał).
Dawna kapliczka średniowieczna (Wegkapelle) przy Galgengasse w Gorlitz. Zniszczona w końcu XX wieku.
Treść fundacji nie jest zaskakująca,
gdyż dominowała w okresie średniowiecznym, a więc symbol Golgoty (od tego niem.
Galgen - szubienica) – ukrzyżowanego Chrystusa i po jego bokach na krzyżach
dwóch łotrów. Zwrot elende Kreutz można tłumaczyć jako „krzyż niedoli, nędzy, cierpienia”. Jego
nazwę kronikarze wyjaśniali trudami, jakie przeszedł podczas tej wędrówki
Lorenz i szczęśliwego powrotu do domu.
Opis ustawienia elende Kreuz w Kronice Lubania Martina Bohemusa (1593). Zbiory AP Bolesławiec.
Opis ustawienia elende Kreuz w Kronice Lubania Martina Bohemusa (1593). Zbiory AP Bolesławiec.
Tradycja stawiania krzyży po
powrocie z długotrwałych pielgrzymek czy niebezpiecznych podróży w
średniowieczu znana była głównie w Europie Środkowej, zwłaszcza w jej
niemieckojęzycznej części. Osobiście jednak zastanawiam się czy Lorenz nie czuł
się po części winny tragedii Lubania i czy ustawienie krzyża nie było ukazaniem
swojego cierpienia i próby częściowego oczyszczenia z winy? W tym więc sensie
jego ustawienie byłoby nieco zbliżone do stawianych krzyży pokutnych przez
sprawców różnorodnych zbrodni. Przypomnę jak ten proces wyglądał w przypadku
zbrodni - sprawca musiał zadośćuczynić ofierze (przeważnie rodzinie), następnie
udać się w pielgrzymkę do miejsca świętego, a wystawienie krzyża stanowiło ostatni element pokuty. Stawiano go ku pamięci, uwadze i
przestrodze potomnych. Miał również skłaniać przechodniów do modlitwy za dusze
sprawcy i ofiary. Krzyż był więc symbolem pojednania
sprawcy z ofiarą. Mamy w naszej historii wszystkie te elementy - Lorenz starał
się o odbudowę miasta (pozyskał środki, pomógł poszkodowanym), udał się w
„pielgrzymkę” na Węgry (tak to określają kronikarze - „Pilgerreise, Pilgerfahrt”), a następnie po powrocie ufundował
krzyż. Widać mieszczanie mu wybaczyli skoro w tym samym, 1490 roku, powołali Lorenza
ponownie na urząd burmistrza. Odbudowa miasta trwała wiele lat, a Lorenz jeszcze sześciokrotnie piastował obowiązki
burmistrza miasta, po raz ostatni w 1511 roku, gdy miał już 96 lat! Zmarł w
wieku 101 lat, w maju 1516 roku. Został pochowany w kościele franciszkańskim w
pobliżu wieży dzwonniczej, niedaleko od swego ojca Conrada Zeidlera (zginął w
1427 w bitwie z husytami).
Rozdroże przy ostatnich stodołach, skrzyżowanie dawnych ulic Zgorzeleckiej, Haudengasse (dzisiejsza Cmentarna) i ścieżki
po lewej (dzisiejsza Działkowa, do 1945 r.
Neuland Str.).
Według lubańskiego historyka
J.G. Gründnera (1846) krzyż stanął na placu przy jednej z ostatnich stodół
miejskich przy ulicy Zgorzeleckiej. Miejskie stodoły znajdowały się za
ostatnimi zabudowaniami ulicy Zgorzeleckiej (Görlitzer Gasse). Trzymano w nich siano
dla owiec, zboże, a także na zimę zapędzano owce z pobliskiego Owczego Wzgórza
(Schäfer Berg, obecnie Osiedle Willowe). Stodoły te były kilkakrotnie
wspominane w kronikach miasta, chociażby gdy
25 września 1571 roku trzej robotnicy, którzy za dnia młócili w nich zboże,
zakradli się nocą przy świetle księżyca i skradli nieco zboża. Za karę 22 października
zostali powieszeni na szubienicy na Galgen Berg. Częściej jednak pisano o nich przy okazji ich pożarów. Stodoły te, w liczbie 19, spłonęły w 1774 roku,
podobnie w październiku 1824 roku i w okresie międzywojennym, po czym zostały
odbudowane na nowo jako murowane. W III ćwierci XIX wieku zbudowano także kilka stodół
przy dzisiejszej ulicy Cmentarnej (Hauden Gasse), część z nich zachowała się do
dziś (przebudowane na mieszkanie). Większość
stodół była uszkodzona podczas walk o Lubań w marcu 1945 roku, a następnie
zostały wyburzone podczas budowy nowego odcinka ulicy Kopernika.
Lubańskie stodoły na rycinach. W 1928 roku płonęły po raz kolejny. RuL nr 3, 1935.
Ustawienie krzyża
symbolizującego Golgotę (tzw. Miejsce Czaszek, błędnie współcześnie kojarzone z
górą) wyraźnie nawiązuję do średniowiecznej tradycji stawiania kapliczek czy
krzyży po powrocie z pielgrzymek (tradycja ta oczywiście wywiodła się z
pielgrzymek do Jerozolimy). I co ciekawe odległość ich ustawienia miała
nawiązywać do odległości w jakiej znajdowała się Golgota od murów Jerozolimy
lub długości drogi krzyżowej (około 450-500 metrów). Taki przypadek był
wzmiankowany np. we Wrocławiu, gdzie po powrocie z Jerozolimy w 1496 roku
mieszczanin Peter Rindfleisch ufundował trzy krzyże, ustawione pomiędzy Bramą
Mikołajską a kościołem Św. Mikołaja (czyli w rejonie Placu Solidarności) w
odległości, w jakiej Golgota stała od murów Jerusalem. Na podstawie planu Wrocławia
z 1562 roku można ocenić, iż ich odległość wynosiła 450-500 metrów od bramy
miejskiej. Natomiast w Lubaniu odległość pierwszej stodoły miejskiej od Bramy
Zgorzeleckiej wynosiła około 500 metrów, ostatniej 650. Generalnie chodziło o
to, aby postawiona kapliczka znajdowała się na rogatkach miasta i witała, bądź
żegnała gości Lubania.
Rycina Wrocławia B.Weirnera
z 1562 roku z zaznaczonymi krzyżami na Przedmieściu Mikołajskim przy drodze prowadzącej do bramy miejskiej.
Dopóki ród trwał krzyże były odnawiane przez
Zeidlerów. Tak było chociażby w 1587 roku, gdy odnawiał go Erasmus Zeidler (za K.G. Müllerem, 1818). Erasmus (1534-1597) był prawdopodobnie wnukiem Lorenca, synem Urbana. W kronice rodowej Martina Zeidlera (Zeidler Hausbuch) znajduje się wpis p.t.
„Newen Crucifixes an der Görlitzer Strassen”, w którym opisał kolejne
odnowienie krzyża. Krzyż ponoć był uszkodzony, a jego zły stan zagrażał
zawaleniem. Został więc zdemontowany z jego polecenia (pełnił wówczas funkcję
burmistrza), a w jego miejscu ustawiono 24 maja 1630 roku nowy krzyż. Martin
Zeidler powierzył jego wykonanie rzemieślnikowi, mistrzowi rzeźbiarstwa i
malarstwa Heinrichowi Thiele „aus Hessen von Eschwege” (z miasta Eschwege w
Hesji). Do krzyża dołączono tablicę z inskrypcją. Po jej prawej stronie znajdowała
się pieśń 12 z księgi 1 Lamentacji Jeremiasza:
“Wszyscy, co drogą zdążacie, O, ihr Alle, die ihr vorűbergehet,
przyjrzyjcie się, patrzcie, schauet doch und sehet,
czy jest boleść podobna ob irgend ein Schmerz sey,
do tej, co mnie przytłacza, wie mein Schmerz, der mich getroffen hat.
którą doświadczył mnie Pan, Denn der Herr hat mich voll Jammers gemacht
gdy gniewem wybuchnął.” Am Tage seines grimmigen Zorns”
Po lewej stronie tablicy
umieścił werset 7 z Pierwszego Listu 1 Św. Jana;
“Krew Jezusa, Syna
Jego, “Das Blut Jesu Christi, des Sohnes Gottes,
oczyszcza nas z wszelkiego
grzechu.” Macht uns rein von aller Sűnde”
Poniżej dodał inskrypcję z
rokiem ustawienia, opiekunów krzyża Chrystusa z rodu Zeidler, a także rok
renowacji - “Imaginis Christ crucifixi
Ao. 1490 positae, Curatores : Martinus I: Urbanus: Martinus III: ex gente
Zeidlerorum Haered. CCSS. Reip. Patr. Adnot. Temp. Renov. m. Majo MDCXXX”.
W opisie tablicy niestety
brak jest informacji z jakiego materiału była wykonana. Tak dużo treści wskazuje
jednak na jej spore rozmiary (płyta kamienna?).
Słowa z tablicy o przytłaczającej boleści i wybuchu
gniewu Pana (pożar?) jeszcze bardziej upewniają mnie o tym, iż Lorenz czuł się
winnym tragedii miasta. Martin Zeidler, prawnuk Lorenza, w swej historii
rodowej dodał też wzmiankę, iż mistrz Thiele mieszkał w Lubaniu. Wraz z
kilkoma innymi mieszczanami został zabity 5 maja 1632 przez Chorwatów, którzy
złupili miasto podczas wojny trzydziestoletniej.
Lubańskie stodoły na Przedmieściu Zgorzeleckim na rycinie z 1857 roku.
Jeszcze w 1756 roku krzyż
stał na swoim miejscu. Według J.G. Gründnera w roku 1759 krucyfiks został
zdemontowany i wywieziony do folwarku na Kamiennej Górze i tam zaginął, choć
nie wiadomo dokładnie kiedy. Pastor K.G. Müller sądził w
1818 roku, że stało się to podczas wojny siedmioletniej, a dokładnie podczas
jej epizodu śląskiego (1756-63). Mam na ten temat swoją teorię i uważam, iż
krzyż został celowo usunięty przez miejscowych luteranów. Otóż w 1749 roku
magdalenki ustawiły dwa krzyże w pobliżu swoich folwarków – jeden w Radogoszczy
(dziś Lubań, rejon ul. Wiejskiej), drugi na Księginkach (później pochłonięty
przez Królewskie Zakłady Kolejowe, folwark stał w pobliżu ZSP nr 2, byłej
szkoły zawodowej przy ZNTK). Protestancka rada
miasta stanowczo zaprotestowała przeciw krzyżom i nakazała ich usunięcie. Po
dwóch latach walk ostatecznie krucyfiksy pozostały. Co ciekawe, w czasie
procesu magdalenki powoływały się na stare tradycje ustawiania takich krzyży
przy drogach i konkretny przykład stojącego jeszcze wówczas „elende Kreutz” - „In alten Zeiten hätten überall Kreuz
gestanden, und es befande sich ja noch eins an den Scheunen vor dem görlitzer
Thore”. Ostatecznie za magdalenkami stanął król
Polski i Saksonii August III Sas, który wydał w 1751 roku dla nich pozytywny
werdykt. W tej sytuacji wydaje mi się, iż luteranie wykorzystali zamieszanie
wojny siedmioletniej i usunęli krzyż, przez który musieli zgodzić się na dwa
kolejne, katolickie symbole.
Już dawno zniknęły krzyże,
zarówno „elende Kreutz” z Görlitzer Gasse jak i krzyż stojący obok Kloster Vorwerk
Kerzdorf. Historia jednak potrafi płatać figle. Z okazji wkroczenia w trzecie
millenium mieszkańcy Lubania, tym razem katolicy, Polacy, niedaleko od dawnych
krzyży, przy dzisiejszych ulicach Papieża Jana Pawła II i ulicy Leśnej,
ufundowali nowe krzyże, będące symbolem korzeni Europy i drogowskazem na
przyszłość.
Tomasz Bernacki, marzec 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz