Im Grunde czyli w dole
Teren pomiędzy gimnazjum a murami miejskimi położony jest niżej niż większa część Starego Miasta. Rejon dzisiejszej ulicy Granicznej czy G.Piramowicza fizjograficznie znajduje się w dolinie Kwisy, na terasie niższej, podobnie jak ulica Rybacka czy dawne Przedmieście Mikołajskie. Istnieje teoria urbanistyczna, że dopiero za czasów księcia piastowskiego Henryka jaworskiego teren ten wciągnięto w obszar murów miejskich. Miało być to spowodowane faktem, iż w 1320 roku książę zdecydował o powołaniu w Lubaniu nowego klasztoru magdalenek, któremu zostały przydzielone grunty na północ od kościoła parafialnego, obejmujące zarówno terasę wysoką (główna część klasztoru z dziedzińcem górnym), jak i wspomnianą terasę niską z późniejszymi zabudowaniami gospodarczymi wokół dziedzińca dolnego. Wobec takiej lokalizacji koniecznym stało się objęcie fortyfikacjami kamiennymi także terenu klasztoru (do tego czasu mur lub wał obronny miał przebiegać na skraju wyższej terasy, a więc wzdłuż dzisiejszej Grunwaldzkiej-Szkolnej). W ten sposób odcięty fragment niskich, zalewowych terenów mógł znaleźć się w granicy nowego miasta i stąd otrzymał nazwę Im Grunde – W dole. Według innej teorii klasztor został lokowany już wewnątrz murów miejskich w miejscu, które należało do władzy książęcej (wcześniej margrabiego), być może na miejscu wcześniejszego grodziska średniowiecznego (choć też rozważano, że w jego miejscu powstał kościół Św. Trójcy).Opisywany rejon na planie Lubania z 1857 roku. Ciekawe, iż już zaznaczono kościół Św. Trójcy (budowa 1857-61). Zbiory AP. Oddział Bolesławiec.
Początkowo wzdłuż murów miejskich przebiegał wąski pas terenu publicznego, umożliwiającego swobodny dostęp do nich w czasie konieczności obrony miasta. Ten pas bezpieczeństwa widoczny jest do dnia dzisiejszego na krótkim odcinku ulicy Piramowicza. Warto w tym miejscu także dodać, iż cały obszar wokół kościoła parafialnego Św. Marii (nazwa zmieniona przez protestantów na Św. Trójcy) był obszarem zamkniętym i otoczonym murem kościelnym, za którym znajdował się cmentarz. Tak więc ulica Szkolna niegdyś przed murem kościelnym skręcała w dół, poniżej gimnazjum i schodziła aż do bramy dolnej klasztoru magdalenek, przy murze obronnym.
Zdjęcie lotnicze opisywanego obszaru z 2008 roku.
Na wschodnim skraju placu kościelnego wzmiankowana jest kaplica Św. Jerzego, która w zasadzie znajdowała się poniżej placu, na terasie niższej. Wejście do niej jednakże znajdowało się od strony placu kościelnego, a zasadniczo cmentarnego, stąd przypuszczenia, iż była kaplicą cmentarną (choć dominowała legendarna wersja, iż to kaplica zamkowa – Burgkapelle). W odległości kilku metrów od niej znajdował się niewielki budynek szkoły miejskiej. O lubańskich uczniach pochodzi pierwsza wzmianka z 1317 roku, choć nie ma świadectw, że pobierali nauki już właśnie w tej szkole. Główne wejście do szkoły znajdowało się od jej dzisiejszego zaplecza, a więc uliczki Szkolnej. W 1588 roku starą szkołę rozbudowano, wchłaniając kaplicę Św. Jerzego. Częściowo zachowane mury kaplicy widoczne są do dziś w piwnicy dawnego gimnazjum. Podczas rozbudowy szkoły podniesiono więc teren o ponad dwa metry i zrównano go z placem przykościelnym (ob. Pl. Lompy). Pastor K.G. Müller wysunął w 1818 roku przypuszczenie, iż w budynku szkoły pierwotnie mógł też mieszkać kapłan (ołtarzysta?) kaplicy Św. Jerzego, choć brak jest na to potwierdzenia w dokumentach źródłowych.
Plan szkoły z oznaczonymi fazami jej rozbudowy i wrysowaną kaplicą Św. Jerzego. Rys. T.Bernacki.
W średniowieczu na tym obszarze wymieniono jeszcze jeden ciekawy obiekt. Była to łaźnia miejska, jedna z trzech ówczesnych łaźni lubańskich. Określane były wówczas mianem "Seelenbäder” czyli Łaźniami Dusz (lub Łaźniami Zbawienia). Informacja o nich pojawia się już w 1484 roku przy spisania testamentu i darowizny na ich rzecz przez Caspara von Nostitz, pana na zamku Czocha i miasteczka Rothenburg. Wówczas m.in. przeznaczył środki na pensję łaziebnego, zakup oleju, a resztę na rozdzielenie pomiędzy biedaków i na zakup dla nich pieczywa pszennego. W łaźniach także miano rozdzielać zakupione dla ubogich obuwie, a także dwie sztuki materiału na odzienie dla najbiedniejszych oraz dla uczniów.
Gimnazjum od zaplecza (po rozbudowie) na zdjęciu z lat 30. XX wieku. Niski budyneczek pomiędzy klasztorem i gimnazjum powstał w XVIII wieku w miejscu dawnej drogi pożarowej łączącej plac kościelny z Im Grunde.
O łaźniach dowiadujemy się więcej z treści ugody zawartej 16 lutego 1488 roku pomiędzy radą a magdalenkami. Rada wcześniej zarzucała magdalenkom, iż nie wywiązywały się z określonych posług na rzecz kościoła farnego i Św. Mikołaja. Magdalenki z kolei wykazywały, iż rada nie płaci określonych czynszów, m.in. zalegała na rzecz magdalenek za prowadzone przez nie dwie łaźnie. Jedna z nich znajdowała się przy murze obronnym (zapewne przy obecnej ul. Starej, dawniej Badergasse). Z innego dokumentu wynika, iż zwana była także „Mannsbadestube” czyli Łaźnią Męską, choć nazwa może być trochę myląca, gdyż prowadziła także usługi kąpieli familijnych czy towarzyskich. Druga łaźnia była przy Im Grunde. Przed wojnami husyckimi uważano, że łaźnia przy Im Grunde świadczyła bardzo dobre usługi („guten Werken”). Była ona swoistym, ziemskim symbolem oczyszczenia duszy. Kronikarze odnotowali, iż z łaźni mogli w określone święta nieodpłatnie korzystać także ludzie ubodzy. Była to więc forma opieki kościelnej nad ubogimi. Dlatego też jej utrzymanie było czymś więcej niż utrzymaniem tylko miejsca, gdzie można było się wymyć. Ostatecznie magdalenki zrzekły się czynszów za prowadzenie łaźni przy murach. Również miasto wzięło na siebie wiele zobowiązań, w tym budowę wodociągu do klasztoru. Natomiast w przypadku łaźni przy Im Grunde wymuszono na magdalenkach zrzeczenia się jej, a raczej terenu, gdyż od wojen husyckich była niewykorzystana (zapewne zniszczona). Rajcy zastrzegli jednak sobie możliwość budowy w tym miejscu domów dla pobożnych mieszczan. Co prawda obszar miasta określany jako Im Grunde obejmował także pozostałą część dzisiejszej ulicy G.Piramowicza, to z dużą dozą pewności można przyjąć, iż łaźnia znajdowała się właśnie na zapleczu późniejszego gimnazjum. Kilka miesięcy później, 13 maja, potężny pożar strawił całe miasto i zapewne zabudowa tego terenu zeszła na plan dalszy.
Słynne ogrody
Na zapleczu gimnazjum znajdowały się w tym okresie ogrody, prawdopodobnie należące od początku lokacji do rady miasta. Pierwsza wzmianka o tych ogrodach pochodzi z XVI-wiecznej Kroniki Rymowanej (Reim Chronik). Z rymowanki wynika, iż najstarszym znanym lubańskim duchownym miał być Michael Wanger (lub Wagner), któremu podlegała pierwsza lubańska kaplica. Był ponoć uczciwym proboszczem, czego nie można powiedzieć o podległym mu wikarym. Niewiele o nich wiemy, prócz tego, iż doszło pomiędzy nimi do sporu. Prawdopodobnie był on wynikiem nadużywania przez podległego mu kapłana trunków i prowadzenia rozwiązłego trybu życia. Ponoć wikary romansował z wieloma kobietami, a nawet został z jedną przyłapany przez proboszcza w przykaplicznym ogrodzie, a więc właśnie na zapleczu późniejszego gimnazjum. Lubański pastor K.G.Műller w pocz. XIX wieku twierdził, iż tym wikarym miał być Martin Clemens, o którym niestety nic więcej nie wiemy. Jeżeli wierzyć tej legendzie, wówczas historia ta miałaby miejsce aż w XIII wieku i byłaby to najstarsza informacja o ogrodach w tym miejscu. Zapewne ogrody także znajdowały się obok wspomnianej wyżej łaźni prowadzonej przez magdalenki. Zgodnie z tradycją prowadzenia takich łaźni obok nich znajdował się rodzaj terenu rekreacyjnego określany mianem „Lustgarten” (w dosłownym tłumaczeniu ogrody rozkoszy, przyjemności).Widok na opisywany teren na zdjęciu z 2017 roku. Fot. T.Bernacki.
Z kronik miejskich wynika, iż w XVI wieku jeden z ogrodów na tyłach gimnazjum posiadała rodzina Scheufflerów. W tym miejscu muszę przybliżyć losy kilku osób z tej rodziny, wyłowione spośród zapisków kilku lubańskich kronik i historii. Udało mi się nawet wydłużyć ich dzieje poprzez skojarzenie nazwiska Scheuffler z Schleiff. Na marginesie nazwisko zapewne wskazuje na pierwotną profesję szlifierza, być może pereł. W Lubaniu jest nawet potok Schleif Grund (Gozdnica), czyżby znajdowała się nad nim kiedyś szlifiernia pereł? Choć nazwa strumienia może też nawiązywać do wyrazu „Schleife”, a więc „pętli”, krętego, wijącego się potoku, w jeszcze innych wersjach może być to „mętna dolina” (np. wieś Schleife – łużyckie Slepo).
Najstarsza wzmianka o przedstawicielu tego rodu pochodzi prawdopodobnie z roku 1449, gdy burmistrzem miasta miał być Georg Schleiff. Nazwisko to pojawia się na liście burmistrzów w późniejszym dodatku do Kroniki Lubania Martina Bohemusa, jednakże jest ono przekreślone (autor uznał, że to błąd?). Ponownie jednak jego nazwisko jako burmistrza powtórzone jest w roku 1453.
Kolejnym z rodu był Mattheus Schleiff, który podobnie jak ojciec, również piastował ważne funkcje miejskie, po raz pierwszy został burmistrzem w 1483 roku. W 1487 roku w domu burmistrza Lorenza Zeidlera przy Rynek 1 wybuchł potężny pożar, który strawił prawie całe miasto, w tym klasztor i budynki Im Grunde. Po tym zdarzeniu Lorenza zastąpił Mateusz Schleiff, na którego barki spadła odbudowa miasta. Pełnił urząd do 1488 roku. W 1488 roku na liście studentów w Lipsku znajduje się osoba Paulus Schleiff z Lubania.
Opisywany rejon na planie miasta z 1878 roku. Oznaczone współcześnie nie istniejące budynki przy ul. Szkolnej 9 i 10. Ciekawe, że trzy budynki przy Piramowicza 6,7 i 8 jeszcze nie miały numeracji przypisanej do Im Grunde.
Wspomniałem już wcześniej przy opisie łaźni przy Im Grunde, iż 16 lutego 1488 roku doszło do ugody pomiędzy radą a magdalenkami w sprawie uregulowania różnorodnych roszczeń. W ugodzie tej podziękowano i wymieniono trzy osoby – Matthaus Schleiff, Matthaus Melzer i Lorenz Siebenweck, które magdalenki określiły jako „unsere Rathsfreunde und Eidgenossen”. Kronikarz lubański Christoph Wiesner w XVII wieku określił ich mianem „drei Männer des Klosters Freunden und Verweser”. Niewątpliwie określenie „Verweser” należy tłumaczyć jako zarządca. Natomiast Eidgenosse oznacza dziś sprzymierzeńca, jednak należałoby chyba użyć starszych, średniowiecznych tłumaczeń. Otóż słowo „Eid” oznaczało w średniowieczu „Bezirk” czyli okręg (równoważnik fonetyczny Eigen?), a także „potwierdzenie prawdy, przysięga”, „eidlich” – pod przysięgą, Eidigen – jurare (przysięgły, sędzia). Natomiast Eidgenosse - „eidlich Verbündeter, inbesondere Bundesgenosse, Vertragsteilhaber” czyli przysięgły sprzymierzeniec, zwłaszcza sojusznik, partner. W tym okresie odpowiadało to funkcji sędziego, wójta klasztornego (Klostervoigt), a od końca XVII wieku już zdegradowanej funkcji do urzędnika klasztornego (Klosteramtmann). Z kontekstu wynika więc, iż Mateusz Schleiff pełnił funkcję sędziego, wójta klasztornego w drugiej połowie XV wieku. Z kolejności wymienionych nazwisk należy wnosić, iż pełnił on tę rolę jako pierwszy z trzech wymienionych, po nim Mateusz Melzer, a na końcu, dopiero początkujący, Wawrzyniec Siebenweck. W tym okresie w klasztorze mniszką była córka Mateusza, Urszula (Ursula Schleyffyn).
W 1493 roku dwaj rajcy z Lubania, burmistrz Mateusz Schleiff oraz Thomas Hosemann, zostali posądzeni o criminal falsi. Musieli więc popełnić jakieś fałszerstwo lub krzywoprzysięstwo. Wskutek tego oboje przestali zasiadać przy stole rajców.
Widok na rejon Im Grunde na miedziorycie z początku XVIII wieku (wersja podkolorowana w późniejszym okresie). Widoczny urządzony ogród szkolny zakupiony od rodziny Scheufflerów w 1699 roku.
W 1535 roku urząd burmistrza objął Mathias Scheiffler, pełnił funkcję do kolejnego roku i wówczas został zapisany już jako Matthias Scheuffler. Sądzę, iż na przełomie XV i XVI wieku nastąpiła modyfikacja pisowni nazwiska Schleiff-Scheiffler-Scheuffler. Nasuwa się też pytanie czy Mathias Schieffler był synem wzmiankowanego w XV wieku Mateusza czy też to ta sama osoba? Oprócz piastowania funkcji rajcy zapewne także pełnił funkcję sędziego miejskiego, skoro w 1539 rok odbudował pręgierz przed Bramą Bracką (dwa lata wcześniej tuż po uśmierceniu na nim pewnej kobiety został przewrócony przez silny wiatr).
W drugiej połowie XVI wieku wielokrotnie wzmiankowany jest kolejny z rodu Mattheus Scheuffler. Był pisarzem i rajcą miejskim, w 1554 roku sprawował już urząd syndyka (zarządzał przez 26 lat majątkiem miasta i sprawami finansowymi) oraz później kilkakrotnie burmistrzem miasta (1564, 1567, 1571, 1577, 1580). Jego siostra wyszła za mąż za Abrahama Krausego, wielokrotnego rajcy, ławnika i pisarza miejskiego, a także rektora szkoły w latach 1578-80. Dodam, że brat Abrahama, Peter Krausse był także znamienitą osobą – sędzią (Stadtrichter, wzm. 1553) oraz od 1556 do 1589 roku był aż 13 razy burmistrzem Lubania (zm. 1591).
W XVI wieku większość lubańskich mieszczan przyjęła tezy protestanckie. Ciekawe, że jeszcze w tym wieku zarówno katolicy jak i protestanci nadal podlegali biskupowi miśnieńskiemu, którego przedstawiciel, dziekan budziszyński regulował kwestie dotyczące współżycia obu wyznań. Mateusz również przyjął wyznanie protestanckie, ale pomimo to sprzyjał katolikom. zwłaszcza zakonowi magdalenek. Zapewne miały na to wpływ z jednej strony tradycje rodzinne (dziadek był wójtem klasztornym w XV wieku), a także fakt, iż jego żoną była katoliczką, a jej przodek, Georg Emrich został w Jerozolimie rycerzem Grobu Bożego, którego replikę po powrocie wybudował w Görlitz. Również jego szwagier, Abraham Krause był przychylny klasztorowi i wzajemnie (w latach 70. XVI wieku nawet oskarżono mniszkę Krystynę, że ofiarowała mięso na wesele jego córki).
Fragment planu wodociągów miejskich z XVIII wieku. Widoczne dwie nitki – jedna do ul. Szkolnej i Im Grunde, druga ulicą Nowogrodziecką do klasztoru magdalenek. Zbiory AP Oddział Bolesławiec.
W 1581 roku z powodu protestanckiej nietolerancji wybuchł w Lubaniu poważny konflikt religijny, w którym kluczową rolę odegrał wspomniany Mateusz Scheuffler. Historia tych zdarzeń jest bardzo smutna i pełna braku zrozumienia rodzinnej tragedii przez protestantów. Otóż Dorota, córka Scheufflera była żoną rajcy miejskiego nazwiskiem Berndt. Rodzina Berndtów nadal wyznawała wiarę katolicką. W końcu 1580 roku Dorota ciężko zachorowała, wobec zbliżającej się śmierci przyjęła w klasztorze magdalenek wyznanie katolickie. Również ojciec modlił się o jej zdrowie, ale nie w kościele protestanckim, lecz w klasztorze magdalenek. Pomimo to córka zmarła 7 grudnia. Postępowanie Scheufflera skrytykował z ambony pastor protestancki Sigismund Suevus (Schwabe), nazywając je „diabelskimi praktykami”. Wraz z innymi predykantami wygłosili ponad 40 kazań antykatolickich. Wybuchł konflikt, w którym z kolei Scheufflera poparł jego szwagier Abraham Krause. Podjudzona przez Suevusa ludność i towarzyszący im predykanci zdemolowali dom Scheufflera. W związku z tymi prześladowaniami zrezygnował on z urzędu burmistrza. Obie strony próbował godzić m.in. burmistrz, wspomniany Peter Krause (brat Abrahama). Ale na tym nie koniec sporu. Zarówno Scheuffler jak i Krause przeszli na katolicyzm. W 1882 roku zachorowała wspomniana już żona Scheufflera, który tuż przed jej śmiercią wezwał do niej księdza katolickiego. Wywołało to ponowny sprzeciw pastora Suevusa i kolejny spór. Scheufflera poparli także inni rajcy miejscy, jak Martin Gottschlig oraz rajca Georg Berndt, wspomniany mąż Doroty. Ostatecznie jednak w 1582 roku Scheuffler i Krause zostali wydaleni z miasta, a w 1584 roku pastora Suevusa przeniesiono do Wrocławia. Scheuffler wysłał nawet pozew do cesarza do Wiednia, ale nic to nie zmieniło. Z powodu konfliktu i tej protestanckiej nagonki Scheuffler opuścił Lubań i objął funkcję wójta klasztornego (Amtmann, Stiftsindicus, Kloster-Voigt) w klasztorze benedyktynek w Lubomierzu (do 1588 roku), służył także arcybiskupowi wrocławskiemu Andreasowi von Jerin (zarządzał w jego imieniu biskupią kopalnią złota w Złotym Stoku). Powrócił do Lubania, lecz swój dom przepisał na syna. Po powrocie prawdopodobnie walczył o przywrócenie klasztorowi magdalenek wyższego sądownictwa na terenie ich dóbr ziemskich, tym bardziej, że miał nadal poparcie rodziny Berndtów (Georg w 1591 był burmistrzem – zmarł w 1597 r.) oraz Krausse (Piotr był jeszcze w 1584, 1586 i 1589 burmistrzem). Z dokumentu z 1592 roku wynika, iż efekt tych zabiegów był niestety krótkotrwały. Sam wkrótce zmarł 1 marca 1593 roku. Pochowano go na terenie klasztoru, na południowej ścianie klasztoru ustawiono monumentalne ozdobne epitafium z reliefem pasterza, który trzyma zagubioną owieczkę w swych ramionach („Powiadam wam: Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który się upamięta, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują upamiętania." Ewangelia Łukasza 15.1-7). Scena ta symbolizowała więc nawróconego na wiarę katolicką Scheufflera. Na dole znajdowała się inskrypcja łacińska „Qui turbas nuper excitavit, Nunc inter turbas exspiravit” (Der neulich die Menge aufreizte hat jetzt unter der Menge seinen Geist aufgegeben) . W wolnym tłumaczeniu „Niedawno tłum się wzburzył, a teraz on wyzbył się wobec tłumu swej duszy”. Zapewne to kolejne nawiązanie do Nowego Testamentu i ukrzyżowania Chrystusa, gdy faryzeusze podburzali tłum przeciw Jezusowi, a w chwili śmierci właśnie tym tłumom oddał swoją duszę. Każdy kto to czytał wiedział, że tak naprawdę chodzi również o słowa Św. Piotra jakie padły po ukrzyżowaniu „Pokutujcie więc i nawróćcie się, aby grzechy wasze zostały zgładzone” (Dzieje Apostolskie 3: 19).
Historia rodziny Mateusza Scheufflera była pierwszym tak głośnym starciem o prawa swobodnego wyznania dla nielicznych katolików w Lubaniu. Ostra reakcja protestantów była spowodowana obawą, iż może nastąpić więcej przypadków powrotu do wiary katolickiej.
Po tej długiej, acz interesującej historii czas przejść do meritum i wyjaśnić czemu tak wiele napisałem o tej rodzinie. Otóż okazuje się, iż ród ten, zapewne syn Mateusza (niestety nie znam imienia), 25 lipca 1599 roku odsprzedał miastu ogród poniżej szkoły. Zastanawiam się w tym miejscu czy aby obok ogrodu nie znajdował się także dom Scheufflera, który został w 1581 roku zdemolowany przez wściekły tłum protestantów? Po co miastu był ten ogród? Otóż po rozbudowie gimnazjum w 1588 roku, protestanccy mieszkańcy Lubania chcieli także sprawić prezent rektorowi szkoły Georgowi Schneiderowi (Sartorius). Zrobili publiczną zbiórkę pieniędzy i zakupili wspomniany ogród. W ten sposób miasto stało się właścicielem terenu, jego granicę pokazuje plan Lubania z XVII wieku.
Fragment planu miasta z XVII wieku. Kolorem zielonym i literą J oznaczono ogród szkolny, zakupiony w 1599 roku od rodziny Scheufflerów.
Ogrody warzywne magdalenek
1. Kwota ich zakupu przypadnie miastu, jeśli saski elektor unieważni umowę.
2. Miasto będzie przez 44 lata miało wyższe i inne sądownictwo na tym terenie.
3. Klasztor będzie musiał ze te działki płacić miastu podatki, podobnie następcy prawni.
4. Klasztor może ogrody przeznaczyć wyłącznie na Lustgarten i nie może wznosić żadnych domów i innych zabudowań.
5. Ogrody nie mogą być sprzedane bez zgody rady miasta.
6. Znajdujący się w ogrodach dół na odchody szkolne (szambo) będzie przez radę miasta uprzątnięty, a następnie utrzymywany.
7. Mury miejskie i mury kościelne pozostaną własnością miasta.
8. Zgoda na zakup tych działek nie może być precedensem prawnym dla dalszych nabytków klasztornych w mieście.
9. Stare przejście pomiędzy murem kościelnym a ustępami pozostanie wolne jako droga pożarowa.
10. Istniejący płot powinien pozostać nienaruszony i zabrania się znaczenia nowych granic własności kamieniami granicznymi. Klasztor może wyłącznie płot tylko podwyższyć i ulepszyć.
11. Podczas wojny lub innych konieczności wymagane jest utrzymanie przez klasztor drogi obok muru obronnego, a także na murach.
Dawny wolny pas terenu wzdłuż murów obronnych. Fot. T. Bernacki
Kamienny mur wzdłuż ogrodów przy ul. Piramowicza. Czyżby ślad po dawnym ogrodzeniu ogrodów klasztornych? Zdjęcie z badań archeologicznych w 2011 roku. Fot. T.Bernacki.
Ścieżka pomiędzy ogrodami wyłożona cegiełkami.Fot. T. Bernacki.
Ślady archeologiczne po dwóch kloakach (dołach ustępowych) na zapleczu dawnego gimnazjum. Zdjęcie z badań archeologicznych w 2011 roku. Fot. T.Bernacki.
Ostatecznie więc transakcja doszła do skutku. Znamy nazwiska także mieszczan, którzy je zbyli, a mianowicie – Bormann, Christoph Gottschalk i Melcher Fleischnuss. Pragnę w tym miejscu zwrócić uwagę na to pierwsze nazwisko. Otóż w XV wieku przeorem klasztoru magdalenek był Johann Bormann. Była to dość znana postać lubańska, choć nie był rodowitym mieszkańcem miasta. Pochodził ze Złotoryji, studiował w Lipsku do 1433 roku. Z listu odpustowego biskupa miśnieńskiego Johanna V z 1487 roku wynika, iż Johann Bormann (Behrmann) około 1450 roku założył w Lubaniu bractwo kalendowe, które skupiało wszystkich proboszczów dekanatu lubańskiego. Bractwo posiadało swój dom, prawdopodobnie koło naroża kościoła, który służył jako mieszkanie dla ołtarzysty. Prawdopodobnie więc ród Bormannów dzierżył jeden z ogrodów na zapleczu szkoły co najmniej od połowy XV wieku aż do początków XVII wieku. W tym samym okresie w 1442, a następnie 1465 i 1473 roku pełnił funkcję burmistrza Johann (Hans) Bornman. Czyżby to jedna i ta sama osoba?
Ogrody i zaplecze szkoły zostały wspomniane przy okazji wydarzeń z 1672 roku. Wówczas, trzy dni po Zielonych Świątkach (8 czerwca) doszło do niepokojów w tym rejonie miasta. Otóż nocą pewna kobieta nakryła podpalacza, który za pomocą tzw. Pechkranz (rodzaj broni, wianka ze słomy nasączonego smołą i innymi substancjami łatwopalnymi) próbował podpalić stajnię na zapleczu szkoły, obok ogrodów magdalenek. Został spłoszony i uciekł. Na tym jednak się nie skończyło. Pijany tłum mieszczan zaczął szukać niedoszłego podpalacza. Dodam, że w środę po Zielonych Świątkach odbywały się festyny strzeleckie, przy których mocno raczono się do białego rana piwem. Tłum zaczął więc szukać sprawcy w ogrodach magdalenek, które niedawno nabyły. Protestanci sądzili, że sprawca znalazł schronienie w murach klasztoru. Pełna odwagi wyszła do nich jednakże przeorysza oraz zarządca klasztorny (Amtmann). Mimo obaw, pod wpływem pijanych, agresywnych protestantów wyraziła zgodę na przeszukanie budynków dolnego dziedzińca. Było to wielkie odstępstwo, gdyż przypomnę, że mniszki obowiązywała klauzura, na teren klasztoru nie mogli wchodzić obcy, tym bardziej mężczyźni. Podpalacza nie znaleziono, do rana jednak magdalenki odprawiały modły oraz nakazały wystawienie straży na przyległych murach.
Pechkranz, rodzaj miotanego zapalającego pocisku, coś w stylu dzisiejszego koktajlu Mołotowa. Fot. bummbrigade.de
Widok z okien klasztoru na bramę wjazdową z Im Grunde do dolnego dziedzińca. Fragment obrazu olejnego z XIX wieku.
Przez kolejne pół wieku sytuacja na zapleczu szkoły ustabilizowała się. Część ogrodów użytkowali właściciele budynków mieszkalnych przy ul. Szkolnej, część gimnazjum miejskie, a większość klasztor magdalenek. Ogrody warzywno-owocowe znajdowały się poza murami klasztoru, uprawiane więc były przez ogrodników klasztornych, gdyż z uwagi na klauzurę zakonnice nie mogły przebywać na zewnątrz klasztoru. W 1732 roku magdalenki jednakże zaburzyły ten stan. Otóż chciały wybudować na tym terenie budynek mieszkalny. Wcześniej wspomniałem, ze rewers z 1637 roku zabraniał magdalenkom budowania w zakupionych ogrodach jakichkolwiek budynków. Pomimo to magdalenki w 1732 roku wniosły zapytanie w tej sprawie za pośrednictwem dziekana budziszyńskiego, któremu podlegały. Radni miejscy po debacie nie zezwolili na zmianę wcześniejszych warunków. Magdalenki prawdopodobnie jednak postawiły budynek lub budynki, gdyż rok później, w 1733 roku, wybuchł w tej sprawie konflikt z radą miejską. Zakon wniósł protest, a następnie apelację i ostatecznie 27 czerwca, przedłużono umowę pod określonymi warunkami. Działki nie zostały odebrane klasztorowi, gdyż ten zobowiązał się, że nie będzie w budynkach tych umieszczał rzemieślników i wytwórców. Musiał być to budynek przy dzisiejszej Piramowicza 7 lub 8 (nieistniejący). Budynek pod nr 7 wykonany był w technologii szkieletowej (szachulcowej) znany z nielicznych zachowanych zdjęć tego terenu. Niestety uległ zniszczeniu podczas walk o Lubań w 1945 roku. Tajemnicą pozostaje, co mieściło się w drugim, bardzo niewielkim budyneczku, z małymi okienkami, który ostał się z wojennej pożogi. Jego architektura wskazuje, iż zapewne także powstał w XVIII wieku. Obecnie stanowi własność miasta.
Panorama na klasztor. Widoczny budynek szachulcowy (kratownica) w dawnym ogrodzie magdalenek.
Spalony budynek szachulcowy na tle również zniszczonych budynków klasztornych. Zbiory J.Kulczyckiego.
Niewielki budyneczek przy Piramowicza 7, w pobliżu dawnej bramy wjazdowej na dolny dziedziniec klasztoru, zapewne z końca XVIII wieku. Fot. T. Bernacki.
Tomasz Bernacki
Koniec części pierwszej. Ciąg dalszy nastąpi.